Jak tylko zobaczyłam tę serię Garniera, od razu wiedziałam, że muszę jakiś kremik wypróbować. Zdecydowałam się na Matujący i odświeżający krem-sorbet ze względu na to, że mam cerę mieszaną. Długo go szukałam, bo te kremy wyprzedawały się naprawdę szybko.
Od razu spodobał mi się jego zapach - bardzo przyjemny, delikatny i świeży. Wszystko to dzięki zielonej herbacie :) Brzmi bardzo zachęcająco, ale to czujemy tylko w opakowaniu. Od razu po rozsmarowaniu kremu dotarł do mnie strasznie drażniący zapach alkoholu. Po chwili nie jest już wyczuwalny, ale alkohol znajduje się w składzie bardzo wysoko.
Na pewno te kremy mają bardzo chwytliwe nazwy i sama skusiła się właśnie na ten sorbet. Zaciekawiła mnie konsystencja tego sorbetu. Faktycznie jest odrobinę inna od zwykłego kremu, taka bardziej puszysta :) Mam nadzieję, że ktoś będzie wiedział o co mi chodziło :D Konsystencja bardzo przypadła mi do gustu. Krem dobrze się rozsmarowuje i szybko się wchłania.
Po nałożeniu kremu na twarz, tak patrzyłam na siebie przed lustrem i pomyślałam, że to chyba jakiś żart. Moja twarz tak się świeciła, jakbym posmarowała ją jakimś tłuszczem. Pomyślałam, że dam mu jeszcze chwilę i nadal nie robiłam makijażu. Po godzinie niestety sytuacja wyglądała tak samo, więc postanowiłam przypudrować lekko twarz i zobaczyć jak teraz sprawdzi się ten matujący sorbet. No cóż... Twarz już się nie świeciła, ale to raczej za sprawą pudru, który dobrze matuje, a nie kremu. Po 3 godzinach znowu musiałam przypudrować twarz, więc ten krem obietnic producenta, co do właściwości matujących, nie spełnia.
No to może jednak będzie dobrze nawilżał? Tak, jasne! Używałam go rano i wieczorem, a i tak na moim czole i nosie zaczynały pojawiać się suche placki. Niestety z nawilżeniem również sobie nie radzi, więc i tutaj producent trochę przesadził.
Może być coś jeszcze gorszego? Oczywiście, że tak. Moja cera wcześniej dobrze wyglądała, sporadycznie coś się na niej pojawiało i zaraz znikało. Teraz nie mogę sobie z nią poradzić. Jest to wina kremu, ponieważ nie zmieniałam żadnego innego kosmetyku.
Teraz sytuacja wygląda tak, że mam wysuszone czoło i nos, natomiast na brodzie ciągle pojawia się nowe paskudztwo, z którym muszę walczyć. Jestem zła na siebie, że znowu skusiłam się na takie "cudo" i znowu efekt jest ten sam.
Miałam chęć na jeszcze jeden krem z tej serii, ale tym razem już sobie daruję.
Cena - Ja zapłaciłam za niego ok 10 zł. Normalnie jest chyba troszkę droższy.
Od razu spodobał mi się jego zapach - bardzo przyjemny, delikatny i świeży. Wszystko to dzięki zielonej herbacie :) Brzmi bardzo zachęcająco, ale to czujemy tylko w opakowaniu. Od razu po rozsmarowaniu kremu dotarł do mnie strasznie drażniący zapach alkoholu. Po chwili nie jest już wyczuwalny, ale alkohol znajduje się w składzie bardzo wysoko.
Na pewno te kremy mają bardzo chwytliwe nazwy i sama skusiła się właśnie na ten sorbet. Zaciekawiła mnie konsystencja tego sorbetu. Faktycznie jest odrobinę inna od zwykłego kremu, taka bardziej puszysta :) Mam nadzieję, że ktoś będzie wiedział o co mi chodziło :D Konsystencja bardzo przypadła mi do gustu. Krem dobrze się rozsmarowuje i szybko się wchłania.
Po nałożeniu kremu na twarz, tak patrzyłam na siebie przed lustrem i pomyślałam, że to chyba jakiś żart. Moja twarz tak się świeciła, jakbym posmarowała ją jakimś tłuszczem. Pomyślałam, że dam mu jeszcze chwilę i nadal nie robiłam makijażu. Po godzinie niestety sytuacja wyglądała tak samo, więc postanowiłam przypudrować lekko twarz i zobaczyć jak teraz sprawdzi się ten matujący sorbet. No cóż... Twarz już się nie świeciła, ale to raczej za sprawą pudru, który dobrze matuje, a nie kremu. Po 3 godzinach znowu musiałam przypudrować twarz, więc ten krem obietnic producenta, co do właściwości matujących, nie spełnia.
No to może jednak będzie dobrze nawilżał? Tak, jasne! Używałam go rano i wieczorem, a i tak na moim czole i nosie zaczynały pojawiać się suche placki. Niestety z nawilżeniem również sobie nie radzi, więc i tutaj producent trochę przesadził.
Może być coś jeszcze gorszego? Oczywiście, że tak. Moja cera wcześniej dobrze wyglądała, sporadycznie coś się na niej pojawiało i zaraz znikało. Teraz nie mogę sobie z nią poradzić. Jest to wina kremu, ponieważ nie zmieniałam żadnego innego kosmetyku.
Teraz sytuacja wygląda tak, że mam wysuszone czoło i nos, natomiast na brodzie ciągle pojawia się nowe paskudztwo, z którym muszę walczyć. Jestem zła na siebie, że znowu skusiłam się na takie "cudo" i znowu efekt jest ten sam.
Miałam chęć na jeszcze jeden krem z tej serii, ale tym razem już sobie daruję.
Cena - Ja zapłaciłam za niego ok 10 zł. Normalnie jest chyba troszkę droższy.
Szkoda że nie matuje ;/
OdpowiedzUsuńNiestety na to nie można liczyć :/
UsuńJa miałam wersję różową. I z jednej strony fajnie nawilża, ale z drugiej niby dobrze dobrałam, a jednak coś nie pasowało i skóra jakaś ciężka i zapchana się robiła.
OdpowiedzUsuńJa już nie będę próbowała innych, bo muszę doprowadzić skórę do normalnego stanu. Może one wcale nie będą takim hitem, a kitem.
Usuńja też mam ale czeka na swoją kolej
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie lepiej się spisze.
UsuńU mnie też pewnie byłaby tragedia :/
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ale u mnie niestety jest :(
UsuńMnie też kusił ten sorbet, ale już widzę, że nie warto, szkoda, bo zapowiadał się świetnie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiadał, ale na zapowiedziach się skończyło. Więcej szkody niż pożytku :(
UsuńMam wersję pomarańczową, ale stosuję sporadycznie.
OdpowiedzUsuńŚmierdzi alkoholem ;/
Ja właśnie ten alkohol poczułam dopiero po wyciśnięciu kremu, wcześniej tak ładnie pachniał w tym opakowaniu.
UsuńTeż go mam i też się po nim świecę. Na szczęście mnie nie wysusza, może lekko nawilża nawet, alkoholu też nie wyczuwałąm. Ale właśnie dopiero jak u Ciebie przeczytałam o tych niemiłych niespodziankach na twarzy, to wiesz co i mi się pojawiły ostatnio takie i to strasznie bolesne, duże i dopiero skojarzyłam, że faktycznie - odkąd go używam, to mam takie problemy. Konsystencja świetna, ale co z tego, jak tu same minusy... ;/
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie to samo - strasznie bolesne i duże. Myślałam, że tylko ja miałam z nim takie przygody, ale jak widać nie jestem sama. Teraz musimy się z tym męczyć :(
Usuńuuuu nie dla mnie Ci on:P
OdpowiedzUsuńno niestety średnio matuje i tego akuratnie bardzo słabo lubię ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie on jest okropny. Nigdy więcej. Innych na pewno nie kupię, bo się boję :)
Usuńoj jaki bubel gdzie dla takiej cery coś z alkoholem?!
OdpowiedzUsuńa ja mam różowy i sprawdza się u mnie super..szkoda,że Cię zawiódł
OdpowiedzUsuńNiestety o tej serii kremów czytałam same negatywne recenzje :(
OdpowiedzUsuńJak nie matuję to nie kupię ;/
OdpowiedzUsuńja tez miałam wielką ochotę na ten matujący kremik, ale dobrze, że się wstrzymałam z zakupem, bo po pierwszych recenzjach cała ochota mi odeszła w siną dal, a szkoda bo kiedyś miałam kilka kremów Garniera, które dobrze się sprawdzały
OdpowiedzUsuńA kto miał wersję na skóry suchej bądź wrażliwej ? Chętnie dowiem się o efektach :)
OdpowiedzUsuńDobrze, ze go nie kupiłam;/ Ogólnie nie lubie kosmetyków z Garniera.
OdpowiedzUsuńa u mnie matuje i jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńO rany to współczuję, także nie lubię takich niespodzianek i jestem potem zła...
OdpowiedzUsuńJa mam ten dynamizujący i jestem zachwycona. :) Chciałam na samym początku wziąć ten zielony, także urzekła mnie ta nawa: "sorbet", ale patrząc na opinię, to cieszę się, że sobie odpuściłam. :)
OdpowiedzUsuńA gdy sie pojawił miałam ochote go kupić, na szczescie szybko go odstawilam :)
OdpowiedzUsuńu mnie ten krem całkiem dobrze się spisuje, ale wiadomo każda cera jest inna, jedyne ale to właśnie to że kiepsko matuje...
OdpowiedzUsuńMam podobne zdanie na temat tego kremu jak Ty. Obietnice producenta nijak mają się do rzeczywistości. Z początku było dobrze, dopóki na nosie nie zaczęły się pojawiać suche skórki (czego nienawidzę). Z racji że używałam go rano i wieczorem udało mi się go szybko zużyć i dobrze, bo raczej nasze drogi się już nie spotkają.
OdpowiedzUsuńpo kremie-eliksirze (żółtek z tej serii) też próbuje uratować moja skórę.
OdpowiedzUsuńszkoda że się nie sprawdził, zapewnienia producenta całkiem obiecujące...
OdpowiedzUsuńkusiły mni ete kremy swojego czasu, ale chyba je sobie odpuściłam, widzę, że niewiele straciłam :)
OdpowiedzUsuńmuszę go chyba wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńEee.. ciekawe co w tej recenzji skłania do takich wniosków :P
Usuńmrimcia - polecam, to wyjątkowo okropny krem :) Tylko dla odważnych :D
UsuńOd razu gdy się pojawił miałam ochotę go kupić. Również kusił mnie ten "sorbet" w nazwie no i fakt że ma matować. Wydawało mi się że będzie miał b. lekką konsystencję, tak jak kiedyś jeden krem garniera który już wycofali, a który bardzo lubiłam - bardzo lekki, pachnący winogronami. W każdym razie ten alkohol go już na wstępie jak dla mnie dyskwalifikuje, strasznie łzawią mi oczy od kosmetykow z alkoholem w składzie. No i w zasadzie wychozi na to że tak naprawdę to do niczego się ten kosmetyk nie nadaje.
OdpowiedzUsuńnie skusiłam się na te nowe kremy bo jakoś mnie nie przekonały i dobrze:)
OdpowiedzUsuńWspółczuję!
OdpowiedzUsuńI dziękuje, że uprzedzasz!
szkoda, że się nie sprawdził ;/
OdpowiedzUsuń