12:19

163. Jak walczę z nieprzyjaciółmi na twarzy?

163. Jak walczę z nieprzyjaciółmi na twarzy?
Nie mam większych problemów z cerą, ale czasami pojawiali się na niej różni nieprzyjaciele. W czasach dorastania, gdy moje koleżanki miały problemy z pryszczami, ja miałam gładziutką buzię i nawet z lupą ciężko było znaleźć na niej jakieś niedoskonałości. Później zaczęłam nakładać na twarz różne kremy, podkłady i inne specyfiki, które nie do końca dobrze dobrane, działały inaczej niż się tego spodziewałam :)
Teraz takie niespodzianki na twarzy już mi nie grożą:)

DLA Kosmetyki - Niszcz pryszcz krem na noc na naparze z wierzby i krwawnika



Opakowanie kremu od razu mi się spodobało, bo już mam dosyć "ciapania" się w tych kremach słoiczkowych. Ma bardzo praktyczną pompkę, która się nie zacina i otrzymujemy tyle kremu, ile potrzebujemy. Dla mnie jest to świetne rozwiązanie.



Krem ma konsystencję takiej rzadszej maści, ale bardzo dobrze się rozsmarowuje. Początkowo bałam się, że krem będzie długo się wchłaniał, ze względu na konsystencję, ale nic bardziej mylnego. Całkiem dobrze się wchłania, a tłusta warstwa utrzymuje się tylko przez chwilę. Mi to nie przeszkadza, bo i tak używa kremu przed snem.



Początkowo miałam problemy z zaakceptowaniem zapachu tego kremu. Jest on dosyć specyficzny i nie każdemu może się spodobać. Z czasem zapach coraz mniej mi przeszkadzał, a obecnie już prawie wcale nie zwracam na niego uwagi :) Można się przyzwyczaić.


Ostatnio pojawiło się wiele pozytywnych recenzji tego kremu, ale zauważyłam, że nie na wszystkich ten krem działa tak samo. U jednych walczy z trądzikiem, u innych pomaga w walce z pojedynczymi nieprzyjaciółmi, a ja go stosuję w celach zapobiegawczych. Tak jak wspomniałam mam cerę mieszaną, ale nie mam z nią większych problemów. Odkąd używam tego kremu na mojej buzi nic się nie pojawiło. Aby jednak moja opinia była wiarygodna, postanowiłam zaprzestać używania tego kremu i prze kilka dni używałam innego kremu na noc. Jak to się skończyło? Trzy niespodzianki na policzku!! Teraz znowu do niego wróciłam i wszystko się unormowało. Dla mnie jest to bardzo dobry krem na noc, który pomaga mi w utrzymaniu gładkiej cery.
Nie dajcie się zwieść nazwie, bo ten krem nie jest magiczną różdżką i nie zniszczy pryszczy natychmiastowo, ale na pewno pomoże w walce z nimi i świetnie się sprawdzi jako krem zapobiegawczy.

CENA - 15 zł / 30 g
DOSTĘPNOŚĆ - Krem można dostać TUTAJ.



Według mnie cena jest atrakcyjna, krem bardzo dobrze się sprawdza, więc ja na pewno jeszcze się na niego skuszę. Mogę go Wam polecić z czystym sumieniem :)

Ps. Mam nadzieję, że skoro udało mi się napisać pierwszego posta po tej dłuższej przerwie, to teraz będzie już z górki :) Postaram się częściej tu zaglądać :) Teraz uciekam nadrobić zaległości na Waszych blogach, ale jak macie jakieś pytania, to piszcie w komentarzach. Odpowiem na nie jak wrócę od Was :)

14:56

162. Kilka zdjęć :)

162. Kilka zdjęć :)
Wiem, że rzadko tu zaglądam ostatnio, ale postaram się wszystko nadrobić w lutym. Teraz mam tyle pracy, że nawet na jedzenie nie bardzo mam czas. Postanowiłam Was przeprosić i pokazać kilka zdjęć :) Dzisiaj wracają moi chłopcy i już nie mogę się doczekać, bo cały tydzień byli u dziadków :) Dwóch rozrabiaków :)




Kochani są :) 
Przez cały tydzień jadę tylko na ...


... kawce :) Bez makijażu, rozczochrana, ale kawusia jest ;)

Może jestem strasznie zapracowana, ale to nie znaczy, że nie mam czasu dla ptaszków. W naszym karmniku na balkonie zawsze znajdą coś do zjedzenia. Dzisiaj nawet udało mi się zrobić im zdjęcie :) Wprawdzie stałam w drugim końcu pokoju, bo nie chciałam ich wystraszyć, ale zdjęcie jest :)



Przepraszam za moją chwilową nieobecność. Obiecuję, że wrócę :)

Miłego dnia :*

12:55

161. Znalazłam swój prawie idał :)

161. Znalazłam swój prawie idał :)
Bardzo Was przepraszam za to, że tak rzadko tu zaglądam, ale chyba tak zostanie do końca miesiąca, chociaż będę starała się temu zapobiec :) Mam strasznie dużo pracy, a co za tym idzie określenie "czas wolny" obecnie dla mnie nie istnieje. Obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości na Waszych blogach :)

Jakiś czas temu poprosiłam męża o zrobienie zakupów kosmetycznych. Napisałam listę i nawet ją ze sobą zabrał, ale przyniósł całkiem inne kosmetyki!! Strasznie się wkurzyłam i niestety trochę mu się oberwało :) Maska do włosów - nie taka, żel do higieny intymnej - nie taki, dobrze że nie kazałam mu kupić kremu : D Do żelu dołączony był antyperspirant "za gratis" (jak to mówi Złomek) : D Właśnie o nich chciałabym napisać kilka słów.

Soraya - Sensitive 24 h


ZAPACH - Od niego zacznę, ponieważ to przez niego antyperspirant stał dłuższy czas nieużywany. Zapach jest okropny i nawet nie wiem do czego można go porównać. Na pewno nie zachęca do kupna :) Użyłam go tylko dlatego, że podczas szybkich zakupów zamiast zwykłej kulki Garniera, wzięłam kulkę o zapachu kokosa. Okazała się okropnym bublem i niestety zostałam zmuszona do użycia tego antyperspirantu.


DZIAŁANIE - Nawet nie wiecie jak bardzo byłam zdziwiona, gdy po pierwszym użyciu okazało się, że ten niepozorny, brzydko pachnący antyperspirant daje mi taką ochronę, o jakiej mogłam sobie tylko pomarzyć i to przez cały dzień!!! Myślałam, że Garnier jest moim ideałem, ale tak szczerze, to Garnier może się przy nim schować. Nie brudzi ubrań, na szczęście po aplikacji jego zapach nie jest intensywny i z czasem całkowicie zanika, ale ochrona pozostaje :) Antyperspirant radzi sobie nawet podczas intensywnego treningu :) Cieszę się, że jednak musiałam go użyć, bo teraz nie wyobrażam sobie skutecznej ochrony bez niego :)



Kulka się nie zacina i aplikuje odpowiednią ilość kosmetyku, czego nie mogę powiedzieć o kulce Garniera i to było dla mnie miła odmianą. Nie wylewa się i dosyć szybko się wchłania. Co ważne, kosmetyk nie podrażnia nawet po depilacji, więc mogę go śmiało używać.

CENA - Nie znam dokładne, ale ok 6-7 zł, co również wypada korzystniej w porównaniu z Garnierem.

Jeżeli zapach Wam nie straszny, to polecam wypróbować, bo u mnie spisuje się naprawdę świetnie :)

Ps. Przepraszam, za jakość zdjęć, ale dzisiaj robiłam je tak na szybko :) Teraz wracam do pracy ;)

Miłego dnia :*

11:50

160. Mózg gdzieś wyszedł, zaraz wrócił, ale...

160. Mózg gdzieś wyszedł, zaraz wrócił, ale...
... niestety w tym czasie zdążyłam zrobić zakupy!!! Do tej pory jestem na niego obrażona, ale staram się go częściej używać ;) O czym mowa? A no właśnie o zamówieniu z Choisee. Całą aferę śledziłam na bieżąco i ucieszyłam się jak kosmetyki dotarły do mnie w dobrym stanie i poza datą ważności odżywki, nie miałam do nich żadnych zastrzeżeń. Pomyślałam, że wstrzymam się z opinią, bo przecież nic nie wiem na temat tych kosmetyków. Poużywam i zobaczę jak się sprawdzą.
Mózg wrócił, a wraz z nim ciężki kac moralny.

Dzisiaj napiszę kilka słów o żelu pod prysznic. Pozostałe kosmetyki z tego zamówienia opiszę w kolejnych postach.

Choisee - Żel pod prysznic Czekolada & Miód



Pomyślałam, że taki żel czekoladowy musi pięknie pachnieć, a skoro jeszcze wygląda jak roztopiona czekoladka, to już na pewno musi być mój. Mam świra na punkcie żeli pod prysznic, więc z tej firmy również musiałam zamówić przynajmniej jeden.

Jak go oceniam i dlaczego tak źle?

Już od pierwszego użycia strasznie się rozczarowałam. Żel nie pachniał jak czekolada, tylko jak budyń czekoladowy, a za jego zapachem już nie przepadam. Konsystencja też budyniowa i tutaj zaczęły pojawiać się problemy:
- żel słabo się pieni, przez co trzeba użyć go całkiem sporo,
- skoro trzeba go wziąć więcej, to ma słabą wydajność (nawet bardzo słabą, bo wystarczył mi chyba na tydzień),
- jeżeli nabieramy więcej żelu, to przez jego budyniową konsystencję okropnie się go rozprowadza na skórze,
- strasznie brudził wannę i to mnie doprowadzało do szału,
- dodatkowo po użyciu tego żelu miałam tak strasznie suchą skórę, że gdyby nie ponowny prysznic lub gruba warstwa balsamu, to chyba bym oszalała.


To jeszcze nie wszystko. Najlepsza jest ta historia:
Codziennie ćwiczę z Ewą i jak to po ciężkim treningu człowiek nie pachnie zbyt pięknie. Od razu poszłam wziąć prysznic i pierwszy raz użyłam tego żelu. Kiedy się wycierałam wydawało mi się, że dalej czuję ten nieprzyjemny zapach potu. Pomyślałam, ze to niemożliwe, bo przecież kilka sekund temu brałam prysznic. Pomyślałam, że może to ja mam jakieś problemy z węchem :) Nie mogłam znieść tego zapachu i ponownie wzięłam prysznic. Tym razem użyłam innego żelu i podczas wycierania wyczuwałam jedynie przyjemny zapach żelu z YR :)
Za każdym razem ta sytuacja się powtarzała. Jakie wnioski?
Żel pod prysznic, który nie myje, nie odświeża, czyli nie spełnia swoich podstawowych funkcji !!


SKŁAD


CENA - 19 zł / 250 ml

Pierwszy raz napisałam tak nieprzychylną recenzję, ale żel wybitnie mnie rozczarował. Całe szczęście, że kupiłam go z 60% zniżką, bo taka cena jest nie do przyjęcia.
Mogę napisać tylko jedno: NIGDY WIĘCEJ !!!

Miałyście do czynienia z tą firmą? Jak oceniacie ich kosmetyki?

Ps. Bardzo Wam dziękuję za tyle miłych słów pod poprzednim postem. Cieszę się, że to co robię komuś się podoba :) Jeżeli macie takie stare przedmioty, to z miłą chęcią je dla Was odnowię :)

Miłego dnia :*

12:53

159. Kufer skończony :)

159. Kufer skończony :)
Wspominałam już, że niedawno byłam w domu dziadków mojego męża. Niestety nie ma ich już wśród nas, ale jeździmy tam czasami. Dziadek miał zamiłowanie do różnych nowinek technicznych, dlatego ostatnio znaleźliśmy tam mnóstwo starych zdjęć, które sam zrobił. Kocham takie zdjęcia i mogłabym je oglądać bez końca. Może kiedyś odnajdzie się też aparat.
Kufrów, kuferków i skrzyń babcia miała niezliczoną ilość i wszystkie wypełnione po brzegi torebkami i ubraniami :) Zamiłowanie prawdziwej kobiety ;) Chciałabym kiedyś mieć u siebie taki wielki kufer, ale obecnie nie mam go gdzie postawić. Jak będziemy mieli już swój dom, to na pewno zamieszka z nami :)
Nie mogłam się jednak oprzeć temu mniejszemu drewnianemu kuferkowi, który bardziej przypomina walizkę, ale nieważne jak go nazwiemy i tak będzie wyglądał równie pięknie :)

Gdy przyniosłam go do domu, był cały zakurzony, brzydko pachniał, z dziurami zrobionymi przez korniki, ale miał w sobie to coś :) Mój mąż jak zwykle nie był zachwycony, bo w małym mieszkanku brakuje już miejsca, a ja ciągle przynoszę coś do mojej kolekcji staroci :) Nie przejęłam się zbytnio jego marudzeniem, bo przecież ja coś wymyślę :)

Tak wyglądał w trakcie prac


Tak wygląda teraz:


Kufer ma przetarcia w niektórych miejscach, ale to zamierzony efekt, bo skoro to jest stary przedmiot z duszą, to nie można zrobić z niego nowego, bo taki mogę sobie kupić w sklepie. Znalazło się również dla niego zastosowanie i miejsce docelowe :) Stał się moim kufrem łazienkowym na kosmetyki. Nie wszystko jeszcze się w nim znalazło, bo nie miałam czasu na przenoszenie, ale niedługo to nadrobię :)

Musiałam dopasować do niego różne pojemniczki, bo jak już coś robić, to dokładnie :) Koszyczki, pudełeczka i pojemniczki pomalowałam białą farbą i tak właśnie mieszkają teraz moje kosmetyki.

 

Koszyczek z zestawu Farmony przemalowany na biało :)


Ten koszyczek też musiałam przemalować, bo nie pasował do całości :)


Tutaj są dwa pojemniki po herbatkach dla dzieci i jeden niższy po Ricore :)



Walizkę ozdobiłam jedynie wewnątrz, bo zależało mi na delikatnym i kobiecym wykończeniu. Dzięki kwiatom wiadomo, że walizka należy do kobiety :)

Jak widzicie moja miłość od pierwszego wejrzenia, kilka wieczorów i mnóstwo zaangażowania dały całkiem przyjemny efekt :)

Mam nadzieję, ze chociaż jedna osoba dobrnęła do końca ;)

Miłego dnia :*

17:55

158. Bell - Cienie do powiek + Sylka po godzinach :)

158. Bell - Cienie do powiek + Sylka po godzinach :)
Będąc na zakupach w Biedronce, zauważyłam cienie do powiek marki Bell. Początkowo jakoś mnie nie przekonały, ale ostatecznie i tak je wrzuciłam do koszyczka :) Po powrocie do domu oczywiście musiałam je wypróbować. Tak prezentują się na oku.


A same cienie wyglądają tak :)


Jak widzicie, wydaje się, że pigmentacja cieni jest całkiem niezła. Na oku jednak wyglądają troszkę inaczej i możliwe, że z jakąś dobrą bazą cienie będą bardziej intensywne.

Największym minusem tych cieni jest to, że strasznie się osypują przy aplikacji, co mnie doprowadza do szału. Jeżeli dobrze je nałożymy i pozbędziemy się delikatnie tych osypanych cieni, to efekt jest całkiem, całkiem :)





W Biedronce te cienie kosztują ok 10 zł, natomiast w Naturze widziałam je za ok 20 zł, co według mnie jest ceną zbyt wysoko i na pewno bym za nie tyle nie dała.

Przepraszam, że tak rzadko do was zaglądam, ale ostatnio jakoś brakuje mi czasu na wszystko. Postaram się nadrobić wszystkie zaległości.

A teraz zdradzam, czym zajmuje się Sylka wieczorami :)


W porozciąganym swetrze, w podartych spodniach oddaje się swojej wielkiej miłości - malowaniu :) Kocham stare przedmioty i gdybym mogła, to spędziłabym całe życie na strychu u dziadków :) Ostatnio znalazłam piękną drewnianą walizę i chciałam ją jedynie pobejcować, aby podkreślić jej naturalny kolor, ale była już za bardzo zjedzona przez korniki, więc biała farba poszła w ruch :)
Efekt końcowy pokażę już niedługo :)

Miłego wieczoru :*

18:38

157. Figs & Rouge - Balsam do ust

157. Figs & Rouge - Balsam do ust
Nie pamiętam już ile razy wspominałam o tym, że mam problem z suchymi ustami i nie mogę sobie z tym poradzić. Używałam bardzo różnych kosmetyków do ust: pomadek ochronnych, nawilżających, balsamów itd. Jeden kosmetyka radził sobie lepiej, inny gorzej, ale ciągle nie mogłam znaleźć takiego, który sprawi, ze moje usta w końcu będą wyglądały ładnie. Strasznie denerwowały mnie pytania typu: "A co się stało z Twoimi ustami? Nie masz pomadki ochronnej?". Za każdym razem to samo: "opowiedz mi swoją historię". Zima to już całkiem inna bajka i totalna katastrofa dla ust.
Mój mąż ciągle gdzieś jeździ w poszukiwaniu kosmetyków, które sobie akurat wymyśliłam. Tak samo było w przypadku tego balsamu do ust. Słuchał marudzenia, wsiadł w samochód, pojechał, kupił, przywiózł i ... Tutaj zaczyna się moja przygoda z Figs & Rouge.


OPAKOWANIE - Od razu zakochałam się w tym pięknym opakowaniu w stylu vintage. Styl ten kocham miłością bezwarunkową, więc jak nie kupić takiego balsamu :) Otwieranie jest dosyć uciążliwe, ale co tam pomyślałam, przyzwyczaję się i z czasem będzie łatwiej. Nie będzie, bo opakowanie nadal ciężko się otwiera.

ZAPACH - W końcu otworzyłam opakowanie i poczułam piękny różany zapach. Uwielbiam zapach róż, więc mocniejszy zapach wcale mi nie przeszkadzał. Niestety piękny zapach nie trwał długo. Z czasem zapach się zmieniał i stał się bardzo uciążliwy i nieprzyjemny. Balsam nie pachniał już różami i ciężko mi go do czegoś porównać.

KONSYSTENCJA - Początkowo balsam miał bardzo przyjemną konsystencję. Pod wpływem ciepła konsystencja stawała się mniej toporna i balsam bardzo łatwo się rozsmarowywał na ustach. Niestety z czasem konsystencja robiła się bardziej twarda, a w tym momencie nie nadaje się do użycia, ponieważ jest gumowa z czymś na kształt kryształków cukru w środku.

Tak pięknie było kiedyś:


DZIAŁANIE - Posmarowałam usta balsamem i czekałam na cud. Tyle się o nim naczytałam, że musiał mi pomóc. Jakie było moje rozczarowanie, gdy po chwili moje usta stały się jeszcze bardziej wysuszone! Pomyślałam, że może tak ma być i trzeba nałożyć go więcej, częściej itp. Nakładałam go częściej - wysuszał, nakładałam go więcej - wysuszał. Teraz mogę śmiało stwierdzić, że ten balsam nie nadaje się dla osób, które mają problem z suchymi ustami. I w moim przypadku obietnice producenta wcale się nie sprawdziły.

SKŁAD


POJEMNOŚĆ - 8 ml
CENA - 19 zł

Dla mnie jedynym plusem tego balsamu jest wygląd opakowania. U mnie wcale się nie sprawdził i na pewno nie kupię go ponownie. Nie wiem jak sprawdza się u osób, które nie mają problemu z suchymi ustami. Czytałam wiele pozytywnych recenzji, więc możliwe, że całkiem dobrze. Ja jestem na nie.

Miłego wieczoru :*

15:02

156. Szminka Beauties Factory + Róż Sleek Blush

156. Szminka Beauties Factory + Róż Sleek Blush
Dzisiaj chciałam Wam napisać kilka słów o kosmetykach, które otrzymałam do testów od sklepu Cocolita.
Kolor szminki wybrałam sama, natomiast odcień różu był dla mnie niespodzianką. Początkowo myślałam, ze będzie dla mnie za ciemny, ale pokochałam go od pierwsze użycia. Może zacznę właśnie od różu.

Sleek Makeup Suede Blush



Róż schowany jest jest w czarnym, eleganckim opakowaniu. Ja otrzymałam tester, więc kosmetyk jest bez opakowania, ale nie to jest najważniejsze :)

Zaskoczył mnie kolor, ponieważ w rzeczywistości róż ma kolor odrobinę ciemniejszy od tego na moim zdjęciu i znacznie się różni od tego na zdjęciu ze sklepu. Można się trochę zmylić i tak szczerze, to patrząc na zdjęcie w sklepie internetowym, nigdy bym się nie zdecydowała na ten róż. W rzeczywistości wygląda o wiele lepiej i cieszę się, że otrzymałam właśnie ten.

Róż bardzo ładnie się rozprowadza nie robiąc plam na twarzy i długo się utrzymuje. Pięknie podkreśla kości policzkowe i modeluje twarz. Może nie będę opisywać jego wyglądu, tylko pokażę go w użyciu :)

Tak wygląda w świetle dziennym bez lampy:


A poniżej z lampą:


I jeszcze kilka zdjęć z gotowym makijażem. Mam nadzieję, że chociaż troszkę udało mi się uchwycić ten róż :) W sumie to nie mi, tylko mojemu synkowi, bo to on dzisiaj robił za fotografa ;)


Myślę, że ten mój mały fotograf spisał się całkiem dobrze :)

WAGA - 8 g
CENA - 22,90 zł
DOSTĘPNOŚĆ - TUTAJ.


Drugim kosmetykiem, który chcę Wam przedstawić, jest szminka Beauties Factory.

Pierwszy raz miałam do czynienia z kosmetykiem tej firmy i bardzo mnie zaciekawiła ta szminka.


Beauties Factory Coral Pink 024


Szminka ma plastikowe, ale bardzo elegancie opakowanie, wygodnie się je trzyma i nie wyślizguje się z dłoni.
Dzięki kremowej konsystencji bardzo przyjemnie i lekko się rozprowadza. Aby ładnie i dobrze pokryć usta musiałam dwa razy "przejechać" szminką.

Niestety szminka ma również swoje wady. Usta muszą wyglądać idealnie, aby szminka dobrze się na nich prezentowała. Dlaczego? Dlatego, że bardzo podkreśla suche skórki i wygląda to strasznie.

Dużym plusem jest to, że szminka dosyć długo utrzymuje się na ustach, równomiernie się ściera i nie wysusza ust.

Tak prezentuje się na ustach:




Na powyższych zdjęciach z makijażem, usta mam pomalowane właśnie tą szminką :) Bardzo ją polubiłam za ten delikatny odcień :)

POJEMNOŚĆ - 4,2 ml
CENA - 13, 90 zł
DOSTĘPNOŚĆ - TUTAJ.





Teraz uciekam, bo muszę w końcu posprzątać mieszkanie, ale wieczorkiem do Was zajrzę :)

Miłego dnia :*

18:50

155. Witraż na paznokciach

155. Witraż na paznokciach
Tak wiem - znowu paznokcie, ale nie mogłam się powstrzymać, ponieważ ostatnio znalazłam moje stempelki, które wykorzystuję do ozdabiania różnych przedmiotów i wpadłam na pewien pomysł :) O myśli do czynu i wyszło mi coś takiego :)






 Jak ozdobiłam paznokci?

1. Nałożyłam 2 warstwy nudziaka
2. Wybrałam odpowiedni stempelek i odbiłam go na paznokciu.


3.  Bordowym kolorkiem obrysowałam kontury różyczki.


4. Czerwienią wypełniłam płatki róży, a zielonym listki. Do rysowania i wypełniania używałam wykałaczki :) Jest to trochę pracochłonne, ale dzięki temu wzorek można bardzo starannie wykonać.


5. Gdy wzór jest już gotowy nakładam jedną warstwę Top Coat, aby paznokcie miały piękny połysk :)

GOTOWE :) Teraz możemy się cieszyć z dobrze wykonanej pracy i podziwiać nasze arcydzieło :)

Użyłam następujących lakierów:


Odżywka z My Secret służy mi jako podkład.





Skojarzyło mi się to z witrażem, stąd tytuł posta ;)

To małe niedociągnięcie na paznokciu jest oznaką mojego pośpiechu :)

I co o tym sądzicie?

Miłego wieczoru :*
Copyright © 2016 Kobiecy świat kosmetyków , Blogger